sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 8

OMG! 1000 wyświetleń! WOW! Dziękuję wszystkim! A teraz łapcie rozdział.
**************************************************************************************************

ROZDZIAL 8
Percy

  Mój sen nie wydawał się tak dziwaczny biorąc pod uwagę moje sny z przeszłości. Aczkolwiek było w nim coś, co wzbudzało we mnie niepokój. 
  Przejdźmy do rzeczy. Śniła mi się kobieta. Ładna, jednakże trudno było dostrzec szczegóły jej twarzy, bo była jakby za mgłą. Wybijały się oczy w kolorze złocistego miodu, cera jasna tak, jak u albinosa i wydatne blade usta. Na jedno ramię spływały jej włosy w kolorze mlecznej czekolady. Jej biała grecka tunika w talii przewiązana była cienkim, złotym sznurkiem. Na stopach miała sandały z paseczków brązowej skórki.
  Kobieta nie robiła nic. Po prostu patrzyła w moją stronę, jakby mnie widziała. Stała tak z delikatnym uśmiechem na ustach i wwiercała we mnie wzrok - niby łagodny, ale... Takie spojrzenie ma morderca-psychopata wpatrujący się w swoją ofiarę. Jakby zastanawiała się, jaką torturą najpierw mnie poczęstować. Przynajmniej tak mi się wydaję. Nigdy nie widziałem na żywo mordercy-psychopaty i miałem nadzieję nie zobaczyć.
  Obudziło mnie głośne tupanie w podłogę. Byłem niewiarygodnie zesztywniały i obolały. Spałem w jakiejś dziwnej, okropnie dziwnej pozycji. Klęczałem na podłodze, a... Moment. 
  Co?!
  Otworzyłem oczy. Yhm, klęczałem na podłodze, a ręce miałem skrępowane i przywiązane z tyłu do jakiegoś pala. Spróbowałem nimi poruszyć - nic. Próbowałem poruszyć nogami - też nic. Byłem przywiązany bardzo mocno i to piekielnie grubą liną. Na dodatek cały byłem nią obwiązany. Głowa zwisała mi na chwilowo bezwładnej szyi. Wreszcie uniosłem ją i - ignorując zesztywniałą oraz bolącą szyję - rozejrzałem się po miejscu, w którym się znalazłem. 
  Na pierwszym planie znajdowała się kobieta z mojego snu. Wyglądała dokładnie tak samo - jej twarz pozostawała rozmyta. Jej spojrzenie również się nie zmieniło. I tak oto spotkałem mordercę-psychopatę.
  - Wreszcie - warknęła. - Już myślałam, że się nie obudzisz. A śpiące ofiary to zerowa frajda.
  - Ekhem - chrząknąłem. - A kim pani właściwie jest?
  - Złotą rybką. A jak ci się wydaje? Głupi herosi! Zawsze to samo. "Kim pani jest?"! Jakbym nie była kimś ważnym, strasznym. Na widok innych potworów uciekają z krzykiem, albo - lepiej - stają do walki. Ale nieee... Na mnie tylko się gapią i zadają idiotyczne pytania, jak ty. Zamiast tego powinni błagać o litość. Ale wiesz co? Mam tego serdecznie dość! 
  Tupnęła nogą tak mocno, że z sufitu posypało się trochę węglowego pyłu osiadając na jej śnieżnobiałej tunice. Kiedy wygłaszała swój krótki monolog, miałem nieco czasu, aby przyjrzeć się dokładniej otoczeniu. Wszystko wskazywało na to, że cały czas byłem w tunelu kopalni. 
  Za kobietą - potworem, znaczy się - było przygotowane miejsce na sporych rozmiarów ognisko. Po dwóch jego stronach, naprzeciwko siebie, były wbite w ziemię grube, długie patyki zakończone rozdwojeniem w kształcie litery V. Wyglądało to na rożen. Hej, przecież byłem przywiązany do pala. To głupie coś chciało mnie upiec na ogniu! Jestem całkiem pewien, że ze spieczoną, chrupiącą skórką smakowałbym całkiem nieźle, a jednak... Pewnie najpierw chciałaby wyrwać ze mnie flaki. Co to, to nie. Na to jej nie pozwolę. Nigdy.
  - Tak, tak - mówiłem z irytacją w głosie. - No więc, jak już zresztą pytałem, kim jesteś? 
  Gdyby spojrzenie mogło zabijać...
  - Moje imię brzmi Lamia. - Tu zrobiła dramatyczną pauzę. - Zamierzam cię torturować, zabić, upiec, a następnie pożreć, Percy Jacksonie.
  Skąd wiedziała jak się nazywam?
  - Brzmi jak propozycja nie do odrzucenia, serio. Z ciężkim sercem muszę się sprzeciwić.
  - Naprawdę? Ciekawi mnie, jak to zrobisz.
  Słuszna uwaga, ale nie to zajmowało teraz moje myśli. Lamia. To imię niewiele mi mówiło. Przydałaby się Annabeth i jej wiedza. Annabeth.
Poczułem ukłucie w sercu. Gdzie jest teraz? Czy mnie szuka? Zastanowię się później. Wiedziałem jedno. Muszę się stąd wydostać - dla niej.
  Najpierw najważniejsze. Kim jest Lamia? Potworem? Najwyraźniej, choć nie wyglądała. Potrzebuję więcej informacji. Zacząłem wertować pamięć. Lamia. Była chyba kochanką stukniętego władcy Olimpu, Zeusa. Owszem, była. Potem jego równie stuknięta i na dodatek irytująca małżonka, Hera, pozabijała całe ich potomstwo. Lamia oszalała z bólu zaczęła mordować wszystkie napotkane dzieci. Jej dotychczas piękna twarz zamieniła się w okrutną maskę i tak dalej...
  Lamia podeszła do jednego z drewnianych wzmocnień i ściągnęła z niego lampę naftową. Następnie pokierowała się w stronę miejsca na ognisko. 
  - Co robisz? - zadałem pytanie.
  - Kontempluję nad irracjonalnością powielania tematu sensu istnienia. Rozpalam ognisko, matole. 
  Rzuciła lampę, która pękła. Drewno natychmiast objął ogień. Nigdy nie rozpalałem ogniska w ten sposób, ale dlaczego nie? 
  Miałem zamiar odpowiedzieć jej coś głupiego, ale wtedy usłyszałem wołanie, które rozdarło moje serce na tysiąc kawałków. 
  - Percy?! Percy! Gdzie jesteś?! - zawodziła głośno Annabeth. 
  - Och, świetnie! - rozpromieniła się Lamia. - Mam zamiar zrobić z nią to samo, co z tobą. Zwykle jadam tylko mężczyzn i dzieci, ale dla niej zrobię wyjątek. Zaraz sama tu przybiegnie zwabiona twoim krzykiem lub błaganiem o litość. Będzie miała niezłe przedstawienie!
  - Nie usłyszysz mojego krzyku - wycedziłem.
  - Tak sądzisz? Zobaczymy, kto ma rację.
  Podchodziła do mnie wolnym krokiem, najwyraźniej się nie śpiesząc. Jej twarz zamieniła się w okrutną maskę, o której wcześniej wspominałem. Teraz przynajmniej wyglądała na potwora. Muszę przyznać, że była naprawdę przerażająca. Jej twarzy nie przesłaniała już mgła i była bardzo wyraźna. Jak dla mnie - ciut za bardzo. Nie za mocno wiem, jak ją opisać. Spróbujcie wyobrazić sobie wszystkie oglądane przez was brzydkie twarze połączone w jedną, wykrzywioną w grymasie furii i smutku. Ja nie mam aż takiej wyobraźni, ale jeśli potraficie to zrobić, to macie całkiem niezły obraz tej maski.
  Wcześniej tego nie zauważyłem. W miejscu, gdzie powinny być paznokcie, Lamia miała dziesięciocentymetrowe szpony. To również nie napawało mnie optymizmem. 
  Annabeth cały czas mnie wołała. Z ulgą odkryłem, że jej głos nie przybliżył się, czego nie można było powiedzieć o potworze. Lamia znajdowała się teraz dwa kroki przede mną, a ja wciąż nie mogłem się ruszyć. Kiedy próbowałem się jakoś wyplątać, wykręcić, ostra lina tylko raniła mi nadgarstki oraz kostki u stóp.
  Kucnęła i przypatrywała mi się z chorą fascynacją. Jakby zastanawiała się, którą część ciała odciąć mi najpierw. Przechyliła głowę i powoli wyciągnęła ku mnie dłoń.
  To, co po chwili zrobiłem było impulsywne i bardzo - powtarzam - bardzo głupie. Splunąłem jej w twarz. Teraz wykrzywiła ją jeszcze większa furia, co wydawało mi się niemożliwe. Starła ślinę błyskawicznym ruchem. Z dłoni, którą dalej trzymała przy mnie, wychylił się palec wskazujący. Jej szpon błysnął w blasku ognia. Wbiła mi go w pamiątkę po hydrze i pociągnęła w dół.
  Starałem się nie krzyczeć. Naprawdę. Z całych sił, z całego serca. Jednak ten ból był nie do opisania. Czułem go w każdej komórce mojego ciała. Szpon Lamii był tak długi, że obijała mi się o żebra, jakby wodziła palcem po kratach w więzieniu, w którym - tak na marginesie - powinni ją zamknąć. Czułem się prawie tak, jakby znajdowała się we mnie żółć hydry. Annabeth wspomniała, że udało jej się w większości usunąć ze mnie truciznę. Właśnie w większości, nie w całości. Najprawdopodobniej odświeżenie rany spowodowało, że mikroskopijna pozostałość po żółci znów zagościła w moim krwiobiegu. Z ust wyrwał mi się okrzyk pełen bólu. Lamia uśmiechnęła się zwycięsko.
  Tymczasem nawoływania Annabeth stały się coraz głośniejsze i bardziej rozpaczliwe. Była już blisko. Kilkadziesiąt sekund później usłyszałem jej kroki. Biegła - bardzo szybko. Za chwilę tu będzie, a ja nie mogłem nic zrobić. Mogłem tylko odczuwać ból.
  Lamia wyjęła ze mnie pazur ociekający krwią. Na jej zniekształconej twarzy widniał wyraz zadowolenia. Opuściła dłoń niżej i zatrzymała ją przed moim brzuchem. Najpewniej chciałaby wbić w niego te swoje szpony. I udałoby jej się to, gdyby nie Annabeth. 
  Wpadła do kręgu światła wytwarzanego przez ogień, ciężko dysząc. Na chwilę obie zastygły - ona i Lamia. Annabeth spojrzała na mnie i jej piękną twarz wykrzywił grymas bólu. Podobnie musiała wyglądać moja. Następnie obrzuciła spojrzeniem potwora. Była zaskoczona, ale to zaskoczenie szybko zamieniło się we wściekłość.
  W ułamku sekundy Annabeth rzuciła się na Lamię. Przygwoździła ją do podłogi i waliła pięściami w twarz. Potwór wił się pod nią, ale nic mu to nie dawało. W końcu uwolnił jedną rękę i uderzył Annabeth w żebra. Rozległo się nieprzyjemne chrupnięcie. Krzyknąłem.
  Annabeth chwyciła się za żebro, a w tym czasie Lamia wykręciła się spod niej i wstała. Annabeth również dźwignęła się na nogi. Kopnęła potwora w bok, a następnie uderzyła łokciem w brzuch. Lamia zgięła się i odepchnęła od siebie Annabeth z taką siłą, że ta zatrzymała się dopiero na ścianie. Lamia poniosła z ziemi kamień i chciała uderzyć nim w głowę Annabeth, lecz ona zablokowała cios.
  Wtedy Lamia drugą ręką wbiła szpony w jej podbrzusze. Zacząłem szarpać się i krzyczeć. Padając, Annabeth podcięła nogi Lamii tak, że wpadła do ognia. Lecz za nim to zrobiła, rzuciła kamieniem i trafiła nim w moją skroń.



***********************************************************************************************
Przepraszam wszystkich czytelników za ponad tygodniową przerwę!
Przyznam się, że nie miałam pomysłu na ten rozdział. To znaczy - miałam ich mnóstwo! Rozdział był poprawiany nieskończoną ilość razy.
Mam nadzieję, że się podoba i jeszcze raz przepraszam. 
Następny powinien pojawić się maksymalnie za trzy dni.
Pozdrawiam i liczę na komentarze :)

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, warto było chwilę poczekać. ;) Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo wreszcie :) rozdział fajny, jak zwykle przerywasz w takim momencie - chyba to lubisz xD życzę weny i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śiwetny rozdział!!!
    Nie mogę już doczekać się kolejnego rozdziału!
    Życzę weny!!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Rozkręciłaś się :)
    Czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. no zajebistyy jest:D
    ale w ramach rekompensaty za tą przerwe następny rozdział ma być dodany migiem :D pozdrowionka / CW <3

    OdpowiedzUsuń
  6. twoje opowiadanie jest epickie xD po prostu nic dodać nic ująć :D fajnie piszesz i masz super pomysły :) życze dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. no własnieee kiedy next? ...

    OdpowiedzUsuń
  8. 40 year-old Analyst Programmer Phil Siaskowski, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like Class Act and scrapbook. Took a trip to La Grand-Place and drives a A3. mozesz sprobowac tez z

    OdpowiedzUsuń