sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 2

Rozdzial 2
Percy

 Labirynt? Serio? Myślałem, że się zawalił. A może istniał na całym świecie, a został zniszczony tylko w Ameryce? Czy to oznaczało, że jesteśmy w Europie? A może w Azji lub Afryce? Za dużo pytań bez odpowiedzi jak na mój gust.
 Spojrzałem na Annabeth. Prawie widziałem trybiki obracające się w jej mózgu. Jej myśli pędziły z prędkością światła. W końcu spojrzała na mnie. Jej stalowoszarych oczach dostrzegłem niepokój.
 - Chyba będziemy musieli tam wejść – powiedziała bez entuzjazmu.
 - Niestety masz rację – odpowiedziałem.
 - A może najpierw obejdziemy całą tę grotę i sprawdzimy czy nie ma innego wyjścia?
 - Jak uważasz.
 - Myślę, że tak będzie lepiej. Wcale nie uśmiecha mi się chodzenie po Labiryncie.
 Wziąłem ją za rękę i poszliśmy dalej. Jaskinia okazała się naprawdę ogromna. Na moje oko miała rozmiary około pięciu boisk piłkarskich. Po mniej więcej godzinie wędrowania w ciemnościach znowu ujrzeliśmy jaśniejący bladym światłem znak Dedala.
 - No to co, wchodzimy? – zapytałem.
 - Aha – mruknęła Annabeth w odpowiedzi i dotknęła delty.
 Ściana jaskini rozsunęła się ukazując wejście do Labiryntu. Wszedłem pierwszy. Znalazłem się w tunelu. Rozejrzałem się. Wyglądało to jak kanał pod miastem. Na jednej ze ścian była drabinka. Spojrzałem na sufit. Było tam wejście jak do studzienki kanalizacyjnej.
 - Może powinniśmy wyjść – zaproponowałem. – Przynajmniej dowiemy się gdzie jesteśmy.
 Mądralińska kiwnęła głową na znak zgody. Wszedłem na drabinkę. Pokrywa nie była taka ciężka na jaką wyglądała. Podniosłem ją i przesunąłem w bok. Następnie wyszedłem i pomogłem wyjść Annabeth. Rozejrzałem się. Ludzie nie zwracali na nas uwagi. A niby czemu? Przecież dwójka nastolatków wychodząca z kanałów nie jest niczym nadzwyczajnym. Sam widuję takie sceny kilka razy dziennie. A teraz do rzeczy. Gdzie jesteśmy? Tego nie wiem. Ludzie mówili w jakimś dziwnym języku. Przypominał trochę chorobę gardła. Niemiecki? Postanowiłem zapytać Annabeth.
 - Wiesz gdzie jesteśmy?
 - Niemcy. A konkretnie: Berlin.
 - A skąd wiesz?
 - Spójrz za siebie.
 Było tam coś co już napewno widziałem. Na historii. Jakaś brama czy coś.
 - A co to jest?
 - Brama Brandenburska, Glonomóżdżku.
 - Ach, no tak.
 Rozejrzałem się raz jeszcze. Przy jednym ze stolików w kawiarni siedział jakiś facet i czytał gazetę. Czemu zwrócił moją uwagę? Wyglądał zwyczajnie, ale przy jego stoliku była złota laska z wężami. Jak to się nazywało? Kaduceusz? Tak, chyba tak. Annabeth patrzyła w tę samą stronę co ja.
 - Percy, czy to jest Hermes? – zapytała.
 - Wydaję mi się, że tak.
 - Chodźmy sprawdzić.
 Podeszliśmy do niego. Rzeczywiście wyglądał jak Hermes. Wtedy, kiedy spotkałem go po raz pierwszy. Miał na sobie strój biegacza.
 - Hermesie? – zapytała Annabeth.
 - Och! Percy, Annabeth, czekałem na was. Usiądźcie proszę.
 Zajęliśmy miejsca naprzeciw boga.
 - Wiecie co? – zagadnął nas. – Zanim przybyłem do Niemiec, nie widziałem po co istnieje wieczność. Teraz już wiem. By niektórym z nas dać szansę nauczenia się niemieckiego. Sądzę, że tylko Atena jest w stanie przeczytać niemiecką gazetę – powiedział, po czym zmiął gazetę w kulkę i rzucił za siebie. – A teraz do rzeczy. Pewnie zastanawiacie się skąd wiedziałem, że tu jesteście?
 - To też – powiedziała Annabeth. – Bardziej chcemy wiedzieć dlaczego zostaliśmy uwięzieni w jaskini, przez kogo i dlaczego tak łatwo wyszliśmy.
 - Na to musicie sami znaleźć odpowiedź. Ja nie mogę udzielać wam takich informacji.
 - No dobra. To po co tu jesteś?
 - Zeus mnie przysłał. Aha, Percy, mam twój magiczny długopis.
Wręczył mi go. Spojrzałem na niego ze zdumieniem.
 - Skąd... Jak...
 - Nieważne. Annabeth dla ciebie mam to.
 Podał jej paczkę wielkości książki.
 - Mam rozumieć, że Zeus przysłał cię tutaj tylko po to, żebyś oddał Percy’emu Orkana, a mnie przekazał przesyłkę?
 - Mniej więcej. Dobra dzieciaki. Mam jeszcze mnóstwo paczek do doręczenia, więc muszę lecieć.
 Wstał i obrócił się na pięcie. Już miał odmaszerować, gdy spojrzał przez ramię na Annabeth.
 - Mam dla ciebie radę, córko Ateny. Kiedy czytasz książki o zdrowiu, uważaj. Jeden błąd drukarski może cię zabić.
 Mówiąc to rozpłynął się w powietrzu. Obróciłem głowę ku Annabeth.
 - Co to miało być?
 - Na razie nie wiem. Muszę pomyśleć. Musimy najpierw dostać się do Obozu Herosów.
Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na zewnątrz.
 - Może uda mi się wezwać Mrocznego?
 - Tak, możesz spróbować.

 Nie zdążyłem się skupić, gdyż nagle przede mną pojawiła się hydra.

3 komentarze:

  1. Niiieeeeeeee!!!!!
    Czemu przerwałaś w takim momencie????!!!!!!!!

    Bardzo zaciekawiła mnie ta książka o zdrowiu. Co to może być w końcu za błąd? Czyżby chodziło o jakaś odtrutkę? i czy to jest związane z tą hydrą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może znajdziesz odpowiedzi na te pytania w rozdziale trzecim, który dodam za chwilę :)

      Usuń
    2. Za chwilę!!!! szybka jesteś....

      Usuń