Rozdzial 2
Percy
Labirynt? Serio?
Myślałem, że się zawalił. A może istniał na całym świecie, a został zniszczony
tylko w Ameryce? Czy to oznaczało, że jesteśmy w Europie? A może w Azji lub
Afryce? Za dużo pytań bez odpowiedzi jak na mój gust.
Spojrzałem na
Annabeth. Prawie widziałem trybiki obracające się w jej mózgu. Jej myśli
pędziły z prędkością światła. W końcu spojrzała na mnie. Jej stalowoszarych
oczach dostrzegłem niepokój.
- Chyba będziemy
musieli tam wejść – powiedziała bez entuzjazmu.
- Niestety masz rację
– odpowiedziałem.
- A może najpierw
obejdziemy całą tę grotę i sprawdzimy czy nie ma innego wyjścia?
- Jak uważasz.
- Myślę, że tak będzie
lepiej. Wcale nie uśmiecha mi się chodzenie po Labiryncie.
Wziąłem ją za rękę
i poszliśmy dalej. Jaskinia okazała się naprawdę ogromna. Na moje oko miała
rozmiary około pięciu boisk piłkarskich. Po mniej więcej godzinie wędrowania w
ciemnościach znowu ujrzeliśmy jaśniejący bladym światłem znak Dedala.
- No to co,
wchodzimy? – zapytałem.
- Aha – mruknęła
Annabeth w odpowiedzi i dotknęła delty.
Ściana jaskini
rozsunęła się ukazując wejście do Labiryntu. Wszedłem pierwszy. Znalazłem się w
tunelu. Rozejrzałem się. Wyglądało to jak kanał pod miastem. Na jednej ze ścian
była drabinka. Spojrzałem na sufit. Było tam wejście jak do studzienki
kanalizacyjnej.
- Może powinniśmy
wyjść – zaproponowałem. – Przynajmniej dowiemy się gdzie jesteśmy.
Mądralińska
kiwnęła głową na znak zgody. Wszedłem na drabinkę. Pokrywa nie była taka ciężka
na jaką wyglądała. Podniosłem ją i przesunąłem w bok. Następnie wyszedłem i
pomogłem wyjść Annabeth. Rozejrzałem się. Ludzie nie zwracali na nas uwagi. A
niby czemu? Przecież dwójka nastolatków wychodząca z kanałów nie jest niczym
nadzwyczajnym. Sam widuję takie sceny kilka razy dziennie. A teraz do rzeczy.
Gdzie jesteśmy? Tego nie wiem. Ludzie mówili w jakimś dziwnym języku.
Przypominał trochę chorobę gardła. Niemiecki? Postanowiłem zapytać Annabeth.
- Wiesz gdzie
jesteśmy?
- Niemcy. A
konkretnie: Berlin.
- A skąd wiesz?
- Spójrz za
siebie.
Było tam coś co
już napewno widziałem. Na historii. Jakaś brama czy coś.
- A co to jest?
- Brama
Brandenburska, Glonomóżdżku.
- Ach, no tak.
Rozejrzałem się
raz jeszcze. Przy jednym ze stolików w kawiarni siedział jakiś facet i czytał
gazetę. Czemu zwrócił moją uwagę? Wyglądał zwyczajnie, ale przy jego stoliku była
złota laska z wężami. Jak to się nazywało? Kaduceusz? Tak, chyba tak. Annabeth
patrzyła w tę samą stronę co ja.
- Percy, czy to
jest Hermes? – zapytała.
- Wydaję mi się,
że tak.
- Chodźmy
sprawdzić.
Podeszliśmy do
niego. Rzeczywiście wyglądał jak Hermes. Wtedy, kiedy spotkałem go po raz
pierwszy. Miał na sobie strój biegacza.
- Hermesie? –
zapytała Annabeth.
- Och! Percy,
Annabeth, czekałem na was. Usiądźcie proszę.
Zajęliśmy miejsca naprzeciw
boga.
- Wiecie co? –
zagadnął nas. – Zanim przybyłem do Niemiec, nie widziałem po co istnieje
wieczność. Teraz już wiem. By niektórym z nas dać szansę nauczenia się
niemieckiego. Sądzę, że tylko Atena jest w stanie przeczytać niemiecką gazetę –
powiedział, po czym zmiął gazetę w kulkę i rzucił za siebie. – A teraz do
rzeczy. Pewnie zastanawiacie się skąd wiedziałem, że tu jesteście?
- To też –
powiedziała Annabeth. – Bardziej chcemy wiedzieć dlaczego zostaliśmy uwięzieni
w jaskini, przez kogo i dlaczego tak łatwo wyszliśmy.
- Na to musicie
sami znaleźć odpowiedź. Ja nie mogę udzielać wam takich informacji.
- No dobra. To po
co tu jesteś?
- Zeus mnie
przysłał. Aha, Percy, mam twój magiczny długopis.
Wręczył mi go. Spojrzałem na niego ze zdumieniem.
- Skąd... Jak...
- Nieważne.
Annabeth dla ciebie mam to.
Podał jej paczkę
wielkości książki.
- Mam rozumieć, że
Zeus przysłał cię tutaj tylko po to, żebyś oddał Percy’emu Orkana, a mnie
przekazał przesyłkę?
- Mniej więcej.
Dobra dzieciaki. Mam jeszcze mnóstwo paczek do doręczenia, więc muszę lecieć.
Wstał i obrócił
się na pięcie. Już miał odmaszerować, gdy spojrzał przez ramię na Annabeth.
- Mam dla ciebie
radę, córko Ateny. Kiedy czytasz książki o zdrowiu, uważaj. Jeden błąd
drukarski może cię zabić.
Mówiąc to
rozpłynął się w powietrzu. Obróciłem głowę ku Annabeth.
- Co to miało być?
- Na razie nie
wiem. Muszę pomyśleć. Musimy najpierw dostać się do Obozu Herosów.
Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na zewnątrz.
- Może uda mi się
wezwać Mrocznego?
- Tak, możesz
spróbować.
Nie zdążyłem się skupić, gdyż nagle przede mną pojawiła się hydra.
Niiieeeeeeee!!!!!
OdpowiedzUsuńCzemu przerwałaś w takim momencie????!!!!!!!!
Bardzo zaciekawiła mnie ta książka o zdrowiu. Co to może być w końcu za błąd? Czyżby chodziło o jakaś odtrutkę? i czy to jest związane z tą hydrą?
Być może znajdziesz odpowiedzi na te pytania w rozdziale trzecim, który dodam za chwilę :)
UsuńZa chwilę!!!! szybka jesteś....
Usuń