Rozdzialł
4
Annabeth
Percy padł na kolana. Szybko uklękłam koło niego, ale nie wiedziałam
co mam robić. Nie miałam nektaru, ani ambrozji. Nie mieliśmy nic poza mieczem
Percy'ego oraz paczką od Hermesa.
Paczka od Hermesa! Bóg wspominał coś o książkach o zdrowiu. Oderwałam
się od podłogi zostawiając mojego Glonomóżdżka, który padł na kamienną posadzkę
twarzą, drgając spazmatycznie. Przesyłka leżała kilka metrów od niego.
Podbiegłam do niej, wzięłam do rąk i zdarłam z niej brązowy papier, który
zaszeleścił głośno. Odrzuciłam go na posadzkę i przyjrzałam się przesyłce.
Rzeczywiście była to książka. Jej okładka była zrobiona ze skóry, która w
świetle pochodni miała kolor zwiędłych chabrów. Widniał na niej misternie
zdobiony, złoty napis. "Poradnik zdrowia dla herosa" głosił tytuł w
grece.
Percy jęknął przeciągle, więc szybko wróciłam do niego. Uklękłam obok
niego i przewróciłam na plecy. Jego rana zmieniła się; wypływała z niej teraz
ropa. Otworzyłam poradnik i przeszłam do spisu treści. Z ulgą odkryłam, że jest
zapisany po grecku. Przynajmniej nie będę musiała użerać się z dysleksją.
Cyklopy... Erynie... Gorgony... Jest! Hydra. Strona dwieście
czterdziesta siódma. Gdy już znalazłam właściwą stronę, patrzyłam na rysunek
wielogłowego stwora. Przerzuciłam strony dalej. Opis, występowanie, rodzice.
Żółć hydry. Zaczęłam czytać.
"Po pokonaniu potwora Herakles rozciął tułów bestii, patrosząc
cielsko. Dostał się do żółci monstrum i wykorzystał ją do zatrucia swych
strzał. Dzięki temu każda zadana nimi rana, nawet powierzchowna, prowadziła do
śmierci." Tak, tak. To wiem. Ale co z antidotum? Może go nie ma? Jeśli
Percy umrze... Nie, nie mogę tak myśleć.
Przerzuciłam kilka kartek. Na stronie dwieście pięćdziesiątej
dziewiątej nagłówek głosił: "Według niektórych źródeł, żółć potwora można
usunąć z organizmu w znacznym stopniu krwią ukochanej osoby. Lecz i wtedy
trzeba przygotować odtrutkę z...". Krwi ukochanej osoby. Nie miałam wyboru
musiałam coś sobie rozciąć. Nie będzie to zbyt przyjemne, ale inaczej Percy
trafi z biletem w jedną stronę do Podziemia. Optymistyczna wizja przyszłości,
nie ma co.
Wsadziłam rękę do kieszeni Percy'ego, w której powinnam znaleźć
Orkana. Chłopak drgał coraz bardziej, pojękując i mamrocząc przy tym. Kilka
razy wydawało mi się, że usłyszałam swoje imię. Serce mi się krajało, gdy tak
na niego patrzyłam. Zapragnęłam skulić się i płakać, lecz musiałam być dzielna,
dla niego. Zacisnęłam drące wargi. Wyciągnęłam długopis i zdjęłam z niego
zatyczkę. Usłyszałam tak dobrze znane mi kliknięcie i w mojej dłoni pojawił się
lśniący miecz z niebiańskiego spiżu. Leżał w niej zadziwiająco dobrze, a na
pewno lepiej niż się spodziewałam.
Podciągnęłam rękaw mojej bluzki do łokcia. Przyłożyłam ostrze miecza
do przedramienia. Odetchnęłam głęboko i zagłębiłam miecz w skórze. Starałam się
nie krzyczeć, gdy czułam przeszywający ból. Percy musiał cierpieć o wiele
bardziej ode mnie, lecz nie mogłam powstrzymać cichego jęknięcia, które
wydobyło się z mych ust.
Wypuściłam Orkana z ręki. Upadł na kamienie z głośnym
brzdękiem.Odważyłam się spojrzeć na ranę. Była ona głębsza niż się
spodziewałam. Miała około piętnastu centymetrów. Krew wylewała się z niej
obficie, kapiąc na podłogę i barwiąc ją na czerwono.
Przeniosłam rękę nad klatkę piersiową Percy'ego, tak żeby moja krew
spływała na jego ranę, która po chwili zaczęła skwierczeć i żółta barwa powoli
ustępowała. Wkrótce jego rana wyglądała tak samo jak moja. Z tą różnicą,
że z mojej rany nadal wylewała się krew. Nie przejmowałam się tym.
Mój Glonomóżdżek przestał drgać i pojękiwać. Oddychał teraz
równomiernie. Wiedziałam, że żółć potwora jeszcze nie całkiem usunęła się z
organizmu, lecz dało się to zrobić. Musimy tylko dostać się do Obozu Herosów i
poprosić Chejrona o pomoc. No właśnie, w tym problem. Zanim dotrzemy do Obozu
mogą stać się różne złe rzeczy.
Percy poruszył się delikatnie. Spojrzałam na jego twarz i
stwierdziłam, że zasnął. W kąciku jego ust pojawiło się trochę śliny.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Niektóre rzeczy chyba nigdy się nie zmienią. Ja
też potrzebowałam snu, ale pewnie niedługo i tak zemdleję z powodu utraty dużej
ilości krwi. Z tym optymistycznym akcentem zerknęłam na "Poradnik zdrowia
dla herosa".
Z ciekawości wzięłam książkę do rąk. Otworzyłam ją na stronie
tytułowej. Ze zdziwieniem odkryłam, że jest tam coś napisane.
- "Tam znajdziesz zdrowie, gdzie węże rosną na głowie" -
przeczytałam na głos. - Co to ma znaczyć?
Nie zdążyłam się nad tym zastanowić. Zakręciło mi się w głowie i
poczułam, jak ciążą mi powieki. Ułożyłam się obok Percy'ego i położyłam głowę
na jego piersi. Ostatnie co zapamiętałam, to płomienie tańczące na pochodni i
ciepło mojego chłopaka.
*******************************************************
No i mamy rozdział czwarty! W miarę możliwości prosiłabym o komentowanie
postów. Nawet nie wiecie jak mnie to motywuje :)
Pozdrawiam wszystkich czytelników! :*
Świetny rozdział :) naprawdę ciekawie piszesz i podoba mi się twój styl. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńKasia
świetnee <333/ CW
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń