poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 4

Rozdzialł 4
Annabeth

 Percy padł na kolana. Szybko uklękłam koło niego, ale nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam nektaru, ani ambrozji. Nie mieliśmy nic poza mieczem Percy'ego oraz paczką od Hermesa.
 Paczka od Hermesa! Bóg wspominał coś o książkach o zdrowiu. Oderwałam się od podłogi zostawiając mojego Glonomóżdżka, który padł na kamienną posadzkę twarzą, drgając spazmatycznie. Przesyłka leżała kilka metrów od niego. Podbiegłam do niej, wzięłam do rąk i zdarłam z niej brązowy papier, który zaszeleścił głośno. Odrzuciłam go na posadzkę i przyjrzałam się przesyłce. Rzeczywiście była to książka. Jej okładka była zrobiona ze skóry, która w świetle pochodni miała kolor zwiędłych chabrów. Widniał na niej misternie zdobiony, złoty napis. "Poradnik zdrowia dla herosa" głosił tytuł w grece. 
 Percy jęknął przeciągle, więc szybko wróciłam do niego. Uklękłam obok niego i przewróciłam na plecy. Jego rana zmieniła się; wypływała z niej teraz ropa. Otworzyłam poradnik i przeszłam do spisu treści. Z ulgą odkryłam, że jest zapisany po grecku. Przynajmniej nie będę musiała użerać się z dysleksją.
 Cyklopy... Erynie... Gorgony... Jest! Hydra. Strona dwieście czterdziesta siódma. Gdy już znalazłam właściwą stronę, patrzyłam na rysunek wielogłowego stwora. Przerzuciłam strony dalej. Opis, występowanie, rodzice. Żółć hydry. Zaczęłam czytać.
 "Po pokonaniu potwora Herakles rozciął tułów bestii, patrosząc cielsko. Dostał się do żółci monstrum i wykorzystał ją do zatrucia swych strzał. Dzięki temu każda zadana nimi rana, nawet powierzchowna, prowadziła do śmierci." Tak, tak. To wiem. Ale co z antidotum? Może go nie ma? Jeśli Percy umrze... Nie, nie mogę tak myśleć. 
 Przerzuciłam kilka kartek. Na stronie dwieście pięćdziesiątej dziewiątej nagłówek głosił: "Według niektórych źródeł, żółć potwora można usunąć z organizmu w znacznym stopniu krwią ukochanej osoby. Lecz i wtedy trzeba przygotować odtrutkę z...". Krwi ukochanej osoby. Nie miałam wyboru musiałam coś sobie rozciąć. Nie będzie to zbyt przyjemne, ale inaczej Percy trafi z biletem w jedną stronę do Podziemia. Optymistyczna wizja przyszłości, nie ma co. 
 Wsadziłam rękę do kieszeni Percy'ego, w której powinnam znaleźć Orkana. Chłopak drgał coraz bardziej, pojękując i mamrocząc przy tym. Kilka razy wydawało mi się, że usłyszałam swoje imię. Serce mi się krajało, gdy tak na niego patrzyłam. Zapragnęłam skulić się i płakać, lecz musiałam być dzielna, dla niego. Zacisnęłam drące wargi. Wyciągnęłam długopis i zdjęłam z niego zatyczkę. Usłyszałam tak dobrze znane mi kliknięcie i w mojej dłoni pojawił się lśniący miecz z niebiańskiego spiżu. Leżał w niej zadziwiająco dobrze, a na pewno lepiej niż się spodziewałam. 
 Podciągnęłam rękaw mojej bluzki do łokcia. Przyłożyłam ostrze miecza do przedramienia. Odetchnęłam głęboko i zagłębiłam miecz w skórze. Starałam się nie krzyczeć, gdy czułam przeszywający ból. Percy musiał cierpieć o wiele bardziej ode mnie, lecz nie mogłam powstrzymać cichego jęknięcia, które wydobyło się z mych ust. 
 Wypuściłam Orkana z ręki. Upadł na kamienie z głośnym brzdękiem.Odważyłam się spojrzeć na ranę. Była ona głębsza niż się spodziewałam. Miała około piętnastu centymetrów. Krew wylewała się z niej obficie, kapiąc na podłogę i barwiąc ją na czerwono. 
 Przeniosłam rękę nad klatkę piersiową Percy'ego, tak żeby moja krew spływała na jego ranę, która po chwili zaczęła skwierczeć i żółta barwa powoli ustępowała. Wkrótce jego rana wyglądała tak samo jak moja.  Z tą różnicą, że z mojej rany nadal wylewała się krew. Nie przejmowałam się tym.
 Mój Glonomóżdżek przestał drgać i pojękiwać. Oddychał teraz równomiernie. Wiedziałam, że żółć potwora jeszcze nie całkiem usunęła się z organizmu, lecz dało się to zrobić. Musimy tylko dostać się do Obozu Herosów i poprosić Chejrona o pomoc. No właśnie, w tym problem. Zanim dotrzemy do Obozu mogą stać się różne złe rzeczy. 
 Percy poruszył się delikatnie. Spojrzałam na jego twarz i stwierdziłam, że zasnął. W kąciku jego ust pojawiło się trochę śliny. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Niektóre rzeczy chyba nigdy się nie zmienią. Ja też potrzebowałam snu, ale pewnie niedługo i tak zemdleję z powodu utraty dużej ilości krwi. Z tym optymistycznym akcentem zerknęłam na "Poradnik zdrowia dla herosa".
 Z ciekawości wzięłam książkę do rąk. Otworzyłam ją na stronie tytułowej. Ze zdziwieniem odkryłam, że jest tam coś napisane.
 - "Tam znajdziesz zdrowie, gdzie węże rosną na głowie" - przeczytałam na głos. - Co to ma znaczyć?
 Nie zdążyłam się nad tym zastanowić. Zakręciło mi się w głowie i poczułam, jak ciążą mi powieki. Ułożyłam się obok Percy'ego i położyłam głowę na jego piersi. Ostatnie co zapamiętałam, to płomienie tańczące na pochodni i ciepło mojego chłopaka.

*******************************************************
No i mamy rozdział czwarty! W miarę możliwości prosiłabym o komentowanie postów. Nawet nie wiecie jak mnie to motywuje :)
Pozdrawiam wszystkich czytelników! :*

4 komentarze: